Odkąd odwiedziłem Muzeum Historii
Naturalnej w Londynie (a było to już dobre pół roku temu),
prehistoryczne jaszczury prześladują mnie regularnie. Większość
snów tego rodzaju jest podobna do siebie: sam lub z grupką
przyjaciół uciekam przed pościgiem jak nie Tyranozaura, to
Welociraptorów, których oczywistym zamiarem jest nas pożreć.
Rzecz jasna, w momentach krytycznych następują typowe senne
anomalie, np. w zamykanych drzwiach zasuwa nie dosięga do obejmy
albo jest w ogóle na innej wysokości zamontowana. Nie mówiąc już
o typowych „zaskoczeniach”, kiedy już myślę, że to koniec, a
cała zabawa zaczyna się od nowa...
Sny takie są bardzo męczące, bo
praktycznie cały czas się gdzieś biegnie i wszędzie czyha
niebezpieczeństwo. No, ale przynajmniej jest o czym opowiadać!
A gdyby... T-rex był PERFIDNY?
To
przyśniło mi się w samym Londynie. Pojechaliśmy na Święto Wiosny do jakiejś cudownej krainy, której jedyną wadą były
ogromne drapieżniki rodem z Zaginionego
Świata.
Była to podróż w czasie, więc nasz wehikuł (maszyna
przypominająca ogromny świder z kopulastą kabiną na szczycie- nie
pytajcie, dlaczego) był jedyną szansą powrotu.
Na
łące biesiadowaliśmy wspólnie z leśnymi zwierzątkami:
sarenkami, jeleniami, jeżami, wiewiórkami i zającami. Istna
sielanka. Urządzaliśmy właśnie derby zajęcze: wybierano
najdorodniejszego zająca, którego następnie wybrany człowiek
gonił po „arenie” utworzonej przez tłum zgromadzonych. Pościg
trwał i trwał, ku uciesze gawiedzi. Wtem na naszą biesiadę
wparował rozjuszony tyranozaur; tłum rozpierzchł się i wszyscyśmy
ruszyli w kierunku lasu, by się schować w norach pomiędzy
korzeniami drzew. Ku naszemu zaskoczeniu T-rex nie pobiegł naszym
śladem, lecz udał się prosto w stronę wehikułu... Gdy do niego
dotarł, przewrócił go potężnym uderzeniem łba i skakał po nim
wbijając resztki zgruchotanego mechanizmu w ziemię.
Odbudować wehikuł czasu na prehistorycznym pustkowiu? Nawet mi się to nie śniło...
Odbudować wehikuł czasu na prehistorycznym pustkowiu? Nawet mi się to nie śniło...
Zrozumieliśmy,
że trzeba będzie sobie jakoś ułożyć życie na nowo... Z nowym
sąsiedztwem.
Nie, nie poddam się!
Pośród
tych snów zdarzały się różne rzeczy, których niestety nie
jestem w stanie przytoczyć w całości- są to raczej okruchy, pewne
wrażenia... W jednym śnie welociraptor zrobił sobie przerwę by
zadeklamować jakiś wiersz w stylu Mickiewicza. Jak wyrazić mój
żal, że nie pamiętam tego wiersza?? Inna rzecz, że we śnie
często takie rzeczy się „wydają”- zwykłe słowa, które nie
mają rytmu i rymu zdają się być najpiękniejszym
trzynastozgłoskowcem.
Co
się tyczy tytułu sekcji, nawiązuje on do wyjątkowego snu. Jedyny
sen, w którym załatwiłem welociraptora!
Jak
to uczyniłem?
Cóż...
rękami- udusiłem drania, a dla pewności dodatkowo skręciłem mu
kark.
T-rex wielkanocny
Śledziłem
Zajączka Wielkanocnego w Juraparku w Krasiejowie. Ciągle traciłem
z oczu jego puszysty ogonek, nieraz też wdepnąłem w porozrzucane
przez niego kolorowe pisanki. Tracąc nadzieję na dogonienie Zająca,
zbierałem jajka do koszyka. Zaglądając do środka tych pękniętych
spostrzegłem, że nie są to jaja kurze, lecz należące do
jakiegoś gada z grupy teropodów (dla niewtajemniczonych: właśnie
do niej należą tyranozaury i allozaury).
Nagle
zza krzaków wyskoczył fioletowy ze wściekłości tyranozaur. Ten
typ był wyjątkowo ohydny: skórę całą miał pokrytą jakimiś
guzami i pianę toczył z pyska.
Cóż
miałem robić? Uciekałem. Chcąc opóźnić pościg, obrzucałem go
pisankami z koszyka, z których jednak tylko kilka sięgnęło celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz