czwartek, 16 stycznia 2014

Jurassic Park forever and ever

Odkąd odwiedziłem Muzeum Historii Naturalnej w Londynie (a było to już dobre pół roku temu), prehistoryczne jaszczury prześladują mnie regularnie. Większość snów tego rodzaju jest podobna do siebie: sam lub z grupką przyjaciół uciekam przed pościgiem jak nie Tyranozaura, to Welociraptorów, których oczywistym zamiarem jest nas pożreć. Rzecz jasna, w momentach krytycznych następują typowe senne anomalie, np. w zamykanych drzwiach zasuwa nie dosięga do obejmy albo jest w ogóle na innej wysokości zamontowana. Nie mówiąc już o typowych „zaskoczeniach”, kiedy już myślę, że to koniec, a cała zabawa zaczyna się od nowa...
Sny takie są bardzo męczące, bo praktycznie cały czas się gdzieś biegnie i wszędzie czyha niebezpieczeństwo. No, ale przynajmniej jest o czym opowiadać!

A gdyby... T-rex był PERFIDNY?


To przyśniło mi się w samym Londynie. Pojechaliśmy na Święto Wiosny do jakiejś cudownej krainy, której jedyną wadą były ogromne drapieżniki rodem z Zaginionego Świata. Była to podróż w czasie, więc nasz wehikuł (maszyna przypominająca ogromny świder z kopulastą kabiną na szczycie- nie pytajcie, dlaczego) był jedyną szansą powrotu.
Na łące biesiadowaliśmy wspólnie z leśnymi zwierzątkami: sarenkami, jeleniami, jeżami, wiewiórkami i zającami. Istna sielanka. Urządzaliśmy właśnie derby zajęcze: wybierano najdorodniejszego zająca, którego następnie wybrany człowiek gonił po „arenie” utworzonej przez tłum zgromadzonych. Pościg trwał i trwał, ku uciesze gawiedzi. Wtem na naszą biesiadę wparował rozjuszony tyranozaur; tłum rozpierzchł się i wszyscyśmy ruszyli w kierunku lasu, by się schować w norach pomiędzy korzeniami drzew. Ku naszemu zaskoczeniu T-rex nie pobiegł naszym śladem, lecz udał się prosto w stronę wehikułu... Gdy do niego dotarł, przewrócił go potężnym uderzeniem łba i skakał po nim wbijając resztki zgruchotanego mechanizmu w ziemię.
Odbudować wehikuł czasu na prehistorycznym pustkowiu? Nawet mi się to nie śniło...
Zrozumieliśmy, że trzeba będzie sobie jakoś ułożyć życie na nowo... Z nowym sąsiedztwem.

Nie, nie poddam się!


Pośród tych snów zdarzały się różne rzeczy, których niestety nie jestem w stanie przytoczyć w całości- są to raczej okruchy, pewne wrażenia... W jednym śnie welociraptor zrobił sobie przerwę by zadeklamować jakiś wiersz w stylu Mickiewicza. Jak wyrazić mój żal, że nie pamiętam tego wiersza?? Inna rzecz, że we śnie często takie rzeczy się „wydają”- zwykłe słowa, które nie mają rytmu i rymu zdają się być najpiękniejszym trzynastozgłoskowcem.
Co się tyczy tytułu sekcji, nawiązuje on do wyjątkowego snu. Jedyny sen, w którym załatwiłem welociraptora!
Jak to uczyniłem?
Cóż... rękami- udusiłem drania, a dla pewności dodatkowo skręciłem mu kark.

T-rex wielkanocny


Śledziłem Zajączka Wielkanocnego w Juraparku w Krasiejowie. Ciągle traciłem z oczu jego puszysty ogonek, nieraz też wdepnąłem w porozrzucane przez niego kolorowe pisanki. Tracąc nadzieję na dogonienie Zająca, zbierałem jajka do koszyka. Zaglądając do środka tych pękniętych spostrzegłem, że nie są to jaja kurze, lecz należące do jakiegoś gada z grupy teropodów (dla niewtajemniczonych: właśnie do niej należą tyranozaury i allozaury).
Nagle zza krzaków wyskoczył fioletowy ze wściekłości tyranozaur. Ten typ był wyjątkowo ohydny: skórę całą miał pokrytą jakimiś guzami i pianę toczył z pyska.
Cóż miałem robić? Uciekałem. Chcąc opóźnić pościg, obrzucałem go pisankami z koszyka, z których jednak tylko kilka sięgnęło celu.